Kreatywni są wśród nas| Zakochana w swoim mieście - Anna Jełłaczyc
– Trzebniczanka od urodzenia?
– Tak. Tu się urodziłam, kończyłam szkoły, tu założyłam rodzinę i tutaj też pracuję. Prywatnie i zawodowo czuję się związana z naszym miastem.
– Pani nazwisko nie jest typowo polskie.
– Ktoś kiedyś próbował stworzyć drzewo genealogiczne naszej rodziny i okazało się, że mamy wśród przodków chorwackiego hrabiego i bana. Z kolei moja babcia ze strony mamy pochodziła z Kresów, ze Lwowa. Ja czuję się przede wszystkim trzebniczanką i MAMĄ.
– Nietrudno zauważyć, patrząc choćby na Pani fotografie, że jest Pani w Trzebnicy zakochana.
– To prawda, jestem rozkochana w naszym mieście. Uwielbiam te wszystkie urokliwe zakamarki! O każdej porze roku mają co innego do zaoferowania. Najbardziej podobają mi się wiosną i jesienią. Piękna jest Trzebnica jesienią. Skąpana we mgle, w rozmaitych barwach i odcieniach, w ostatnich słońca podrygach. Lubię zapach jesieni. Lubię, jak rozrzuca wiersze pośród kałuż i szeleszczących liści. Lubię jej magię, tajemnicę, rozmytą nostalgię. Mówię o tym na przykład w wierszu „Artystka – jesień”.
Artystka-jesień
Artyzmem miasto przystroiła,
raz kapryśna, z kapturem na głowie,
raz w złotej woali, jasna i miła.
Rozsypała wokół liściastych tancerzy,
niech sam się przekona, kto mi nie wierzy,
z wiatrem wirują,
barwami przytupują:
czerwone kankany
żółciutkie lambady
brązowe samby,
rozpalone mamby.
Na kusych ogonkach,
na parkowych parkietach –
tańce wywijańce,
tańce malowańce.
Wokół gwar i rwetes:
kolory, zapachy, słońce, deszcz i wiatr
każden po kawałku października skradł.
Ten pacnął farbą drzewa, ten chmury na niebie rozwiesza,
malarze, wizażyści, projektanci,
miastem kroczy artystów rzesza.
Ja przez przypadek wśród nich się znalazłam,
to w dżdżystą onomatopeję wdepnęłam,
to w gorejącą metaforę wlazłam.
W kaloszach mi chlupocą rozmokłe epitety,
w kałużach odbijają się błękitnego nieba wersety.
Jesień – widać – szła tędy,
w Trzebnicę artyzmem sypnęła,
i mnie, nieuważną niewiastę, w babie lato zaklęła.
Co mnie zachwyca w Trzebnicy? Jestem z tych osób, które zachwycić się potrafią niemal wszystkim. Wschodami i zachodami słońca nad stawami, chmurami rozwieszonymi nad okolicznymi polami, pajęczynami rozpiętymi pośród krzewów, słońcem przebijającym się przez korony drzew w lesie, widokiem z Winnej Góry, rechotem żab na trzebnickich błoniach, ciszą wieczornych ulic. Zachwycają mnie też ludzie – dobrzy i życzliwi; mam szczęście na takich trafiać w swoim życiu.
– Pisanie i fotografia to Pani dwie wielkie pasje…
– Do szuflady pisałam od zawsze, odkąd pamiętam. Trafiałam w życiu na doskonałych polonistów, którzy od dziecka motywowali mnie i inspirowali. Zresztą nie tylko nauczyciele. Otaczali mnie dorośli, którzy rozbudzali we mnie zamiłowanie do słowa pisanego i śmiałego wyrażania własnej opinii. Dzięki temu miałam możliwość debiutowania i sprawdzenia swoich sił na łamach różnych gazet, pism, czasopism. Jestem tym ludziom niezmiernie za to wdzięczna. To nie czas i miejsce, by wymieniać tutaj nazwiska, zresztą nie chciałabym nikogo pominąć – myślę, że ci, którzy jeszcze żyją, wiedzą, że to o nich mowa. Później były rozmaite portale internetowe. Swego czasu prowadziłam też bloga, a doświadczenie to zaowocowało wieloma ciekawymi kontaktami i otworzyło mi szereg możliwości.
Co do fotografowania – lubię w ten sposób „balsamować” codzienność, choć jestem kompletną amatorką. Technicznie w ogóle się na tym nie znam. Tym bardziej wdzięczna jestem dyrekcji i pracownikom Powiatowego Ośrodka Doradztwa Metodyczno-Programowego za zaproszenie mnie do wystawienia – w 2014 roku – zdjęć z cyklu „Trzebnica – Ojczyzna Duszy Mojej”. Wszystkie robione były najzwyklejszym aparatem, nabytym za całe... 70 zł. Jak widać – nie trzeba być mistrzem i mieć najnowszego sprzętu, by realizować pasje i dzielić się „swoją małą radością” z innymi.
Mam to szczęście, że od wielu lat mogę realizować się w tym, co lubię robić. A najbardziej chyba lubię pisać. Jeśli prywatnie nie mam czasu na twórczość, to i tak piszę – na zlecenie różnych podmiotów czy osób. Moje obecne życie zawodowe opiera się właśnie na tym.
– Jaki w naszym mieście panuje klimat dla osób chcących się twórczo realizować? Czy istnieje jest coś takiego jak trzebnickie środowisko artystyczne?
– Przyznam, że ja jestem typem „samotnego wilka”, obserwatora. Zwykle stoję gdzieś z boku. Taką mam naturę. Ale myślę, że jeśli ktoś chce realizować swoje pasje, aktywnie działać, tworzyć – może odnaleźć tutaj warunki ku temu. Gminne Centrum Kultury oferuje naprawdę szeroki wachlarz możliwości. Lokalna Grupa Działania „Kraina Wzgórz Trzebnickich” też działa dość prężnie. Powiatowy Ośrodek Doradztwa Metodyczno-Programowego to kolejne miejsce, gdzie zetknąć się możemy z kulturą. Wiem, że było kilka inicjatyw – głównie podejmowanych przez osoby indywidualne albo stowarzyszenia – ażeby skupić w jednym miejscu (choćby wirtualnie) trzebnickie środowisko artystyczne. Myślę, że udawało się to z różnymi rezultatami, ale na pewno jest tak, że to środowisko istnieje: czasem się kompiluje, czasem wybijają się poszczególne jednostki. Z moich obserwacji wynika, że artystów rozmaitej maści u nas dostatek; działają: tworzą, komponują, śpiewają, malują, rzeźbią, piszą wiersze i prozę. Są wśród nich prawdziwe ikony kultury i sztuki, są też świetnie rokujące osoby rozpoczynające dopiero swoją przygodę z artyzmem. Cenię wielu z nich. Z kilkoma osobami miałam wielką przyjemność współpracować przy różnych projektach. Powiem tyle: wielki szacunek mam dla pana Zbigniewa Lubicz-Miszewskiego (za całokształt) i dla Pani Łucji Kołodziejczyk, kuratora wielu fantastycznych wystaw w trzebnickim GCKiS. O tym, że w Trzebnicy kwitnie kultura świadczy choćby „artWrzosowisko”. Ubiegłoroczny projekt miał na przykład na celu zintegrować bogate lokalne środowisko twórcze z odbiorcami kultury. Było to doskonale zorganizowane przedsięwzięcie.
– Gdyby miała Pani zachęcić kogoś z drugiego końca Polski, żeby przyjechał do Trzebnicy – odwiedzić ją albo tu zamieszkać – to co by mu Pani powiedziała?
– Zabrzmi to egoistycznie, ale wolę nie zachęcać. Im więcej osób ściągnie do nas z innych krańców Polski, tym prędzej przestaniemy być „niedużym miastem”. A ja lubię Trzebnicę właśnie za ten spokój, kameralność i rodzinną atmosferę.
Ktoś w twoim otoczeniu robi rzeczy twórcze, nieszablonowe? Pisze, maluje, komponuje, może prowadzi ciekawą działalność? Daj nam znać! Czytelnicy Trzebnica.dlawas.info chcą go poznać!
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj